To jest Natasza. Natasza czeka na śmierć w rzeźni. Miała zginąć tuż po Bożym Narodzeniu, ale Fundacji Terra Spei udało się wpłacić zaliczkę handlarzowi i Natasza ma 7 dni na ocalenie życia. Trzeba zebrać 3500 zł. Czas do następnego poniedziałku, ani chwili dłużej, o ile handlarza nie poniesie ułańska fantazja i po raz kolejny nie skróci czasu oczekiwania na pieniądze.
Fundacja sama nie zdąży zebrać tej sumy i jeśli wszyscy nie pomożemy, Natasza zostanie zabita w rzeźni. Taki koniec po kilkunastu latach ciężkiej pracy przewiduje dla koni tak zwana LUDZKOŚĆ.
Praca wre. Rękawy zakasane pod same pachy ;) Zakupy zrobione. Zawieszki na choinkę gotowe. Te na prezent zapakowane. Jeszcze tylko upiec ciasta i ciasteczka, zrobić masę marcepanową. I zapisać sobie swoje imię na karteczce, bo pod koniec tej gonitwy na bank zapomnę ;))
Od dzisiaj mam wolne. I wielkie plany na świąteczne porządki. Ale jakoś nie mogę się za nic zabrać. Delektuję się książką, gorącą herbatą i spacerami z psikami. Stworzyłam też coś smacznego. Konfiturę z dyni z pomarańczą i imbirem oraz piernik z dyni z czekoladą. To prezent. Dla cudownych sąsiadów. Ale jutro zakasam rękawy. Obiecuję ;))
A taki sobie popełniony. Dla siostry. Na 26 urodziny. Ciasto marchewkowe z ananasem pod "kołderką" z pianek marszmaloł ;) Trochę krzywy ale z następnym powinno pójść już łatwiej.
Wszystkich podczytaczy proszę o trzymanie kciuków do końca tygodnia. Ważą się teraz losy ważnej dla mnie sprawy. Bardzo potrzebujemy duuużo szczęścia. Oby się do nas uśmiechnęło.